Mamy za sobą próbę uruchomienia politycznej
aktywności społeczności lokalnej. Mianowicie: próbę rozstrzygnięcia lokalnego
referendum w sprawie likwidacji Straży Miejskiej. Duża niechęć do tej
instytucji w Pszczynie oraz ogromne społecznikowskie zaangażowanie lokalnych
działaczy KNP nie zdołało podnieść ludzi sprzed telewizorów by wykonać choćby pierwszy
krok. Jedynym pożytkiem z tej akcji powinny być dla nas racjonalne wnioski do
wykorzystania w przyszłości. Pomijając dziesiątki szczegółów powinniśmy zwrócić
uwagę na dwa aspekty natury ogólnej. Ten ważniejszy jest trudniejszy do
zauważenia i zapamiętania, więc może najpierw poruszę tylko ten aspekt bardziej
powierzchowny; a pozwoli on nam przynajmniej zrozumieć naszych wrogów. Jest nim
ważny element powszechnie dziś praktykowanego procesu „robienia ludzi w balona”;
procesu o nazwie DEMOKRACJA. Żeby się zbytnio nie
rozwodzić proponuję formułę: „co by było, gdyby…”.
Gdyby tak w jakimś mieście, solidnie nękanym przez
lokalnych meneli, nasi ludzie postawili sobie za cel wprowadzenie zakazu obrotu
podstawowymi truciznami i narkotykami: Papierosy i Spirytus. W odpowiedzi na
ten debilny pomysł inni nasi ludzie zaczęliby kontrakcję: Prawa Obywatelskie
(do picia i palenia). Jedni by wrzeszczeli, że Rada Miasta w trosce o bezpieczeństwo
i zdrowie mieszkańców musi niezwłocznie uchwalić prohibicję (żeby ojcowie i
mężowie nie katowali dzieci i żon, że edukacja jest ważniejsza niż libacja, że bogatsi
będziemy bez palenia i bez leczenia, etc, etc,…). Drudzy by wrzeszczeli, że Rada
Miasta chce nas zmusić do przemycania wódki i papierosów z sąsiednich gmin,
albo nawet do pędzenia samogonu. Ci pierwsi pod barami piwnymi rozdawaliby
ulotki, że wyrok na pijaków i pijaństwo zapadnie lada dzień. Ci drudzy pod kościołami
wrzeszczeliby: wam wolno wąchać kadzidło – nam wolno wąchać tytoń!, waszemu księdzu
wino pić wolno to i naszym menelom wolno!
Jak zareagowałby na taką sytuację p. Jan Kowalski? Wściekłby się, że jacyś
wariaci rzeczywiście gotowi są swoje wariactwa
przeforsować i przyjdzie mu żyć w istnym domu wariatów; trzeba pójść na
referendum żeby to wariactwo powstrzymać. Inny p. Jan Kowalski dostrzegłby szansę na okiełznanie setek meneli i
uchronienie tysięcy mieszkańców od „przemocy domowej”, tudzież obowiązku
płacenia menelom na piwo za uprzejme niedrapanie samochodów na parkingach, etc,
etc,… Nadszedłby dzień referendum i około 30% mieszkańców mogłoby się przy
urnach stawić. Dla nas byłoby to rzeczą wystarczającą: w końcu jak ludzie chcą
mieć prohibicję to niech ją sobie mają, a jeśli chcą swobodnie pić i palić to
niech sobie piją i palą. Ktoś to referendum przegra, ale też… (!) ktoś je
WYGRA. A kto je wygra? Oczywiście –
NASI! Bo – jak mawia Grupa Trzymająca Władzę – „i jedni i drudzy to nasi
słudzy”.
ONI tak robią. I wygrywają. Nie
prohibicję wygrywają czy wolność picia. Wygrywają WŁADZĘ! ONI
myślą prosto i jasno: „to jest nasz kraj, a nasz kraj to taki kraj, w którym
wszystkie partie są nasze”. Przedmiotem
publicznych sporów ma być coś, co skłoni miliony frajerów do wyjścia z domu raz
na dwa lata żeby sobie powrzucali trochę karteczek do pudełeczek. A jak już
sobie powrzucają, to się im powie, że rzeczywistość jest taka, jaką sobie
ludzie sami wybrali. A czy wódkę będzie się sprzedawało w sklepach czy w
melinach to w końcu wszystko jedno: kasa przecież i tak trafi w te same ręce.
Byleby tylko nie utracili frajerzy wiary w zbawienną
moc karteczek wrzucanych do pudełeczek. Byleby nie stracili nadziei, że „lepszego
ustroju jeszcze nie wymyślono”… Jeżeli tej wiary i tej nadziei nie stracą, to
nie stracą też przecież miłości do swoich – koń by się ze śmiechu posikał –
wybrańców.
Oh!, żeby tak jeszcze dało się namówić hierarchów
Kościoła Katolickiego na demokratyczne wybory papieża…
Oh!, jakże by pięknie wyglądała pani poseł Anna Grodzka
w tiarze… Czy jej oszałamiająca kariera musi się zakończyć w Lasce
Marszałkowskiej z powodu braku demokracji w Kościele?...
Choć, kto wie, Polak-Katolik może wybrałby Jerzego
Urbana?... Hm?... Aleksandra Kwaśniewskiego przecież wybrał….
Postęp postępuje postępująco, więc najmłodsi z nas
mają szansę na starość przypomnieć sobie proroczy szlagier okresu pierestrojki:
„Warto było
czekać na te piękne czasy
I na własne oczy cuda te zobaczyć
Aż z uciechy westchnął osłupiały świat
Warto było czekać klepiąc biedę tyle lat”
I na własne oczy cuda te zobaczyć
Aż z uciechy westchnął osłupiały świat
Warto było czekać klepiąc biedę tyle lat”
(Jan Kaczmarek – kabaret ELITA)
Drugi aspekt natury ogólnej jest trudniejszy. Jest
to pytanie o NASZ stosunek do zastanych mechanizmów
życia publicznego. Niech sobie poczeka na spokojniejsze czasy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz