Partia
polityczna z natury rzeczy jest takim tworem, do którego ludzie przychodzą i
odchodzą. Inny mechanizm w tym wielopartyjnym bajzlu obejmuje tylko ludzi stanowiących
Grupę Trzymającą Władzę, ale to już temat na inną opowiastkę. Członkostwo w
Kongresie Nowej Prawicy nabywa i traci rocznie kilkaset osób i niczego dziwnego
w tym nie ma. Taka już natura tzw. demokracji (w partyjne szeregi ustawiają się
przeważnie ludzie, którzy ulegają powszechnemu mniemaniu, że wszystkie partie
mają tyko jeden cel: „do żłobu!”). Trafiają się jednak ludzie, którzy swoje
„przystąpienie” czy też „wystąpienie” uważają za akt niezwykle poważny; uważają
mianowicie swoją przynależność do struktur społecznych za stygmat Idei, którą
wyznają i której chcą służyć. Jakkolwiek cały ten „system partyjny” to jedna
wielka błazenada dla milionów frajerów-kibiców, to poważne traktowanie przez
ludzi jakichś idei i poszukiwanie środowisk zorganizowanej współpracy w służbie
tych idei zasługuje na poważne traktowanie.
Z początkiem ubiegłego roku
szeregi KNP opuścił p. Radzisław Franczak uznając to za akt niezwykle ważny. Powody
swego wystąpienia określił dopiero teraz i określił je jako ideowe: liberalizm
Kongresu Nowej Prawicy jest ideą całkowicie Mu wrogą [http://www.konserwatyzm.pl/artykul/8005/franczak-dlaczego-odszedlem-z-knp].
Znam kol. Radka jako konserwatystę i monarchistę. Widzę też panującą od paru
miesięcy modę na opluwanie liberalizmu w publicystyce. Te krytyki liberalizmu
są nawet autentycznymi perełkami politycznej publicystyki. Są jednak oparte na wielu
nieporozumieniach. Możliwe, że p. Radek potraktował je jak oficjalną wykładnię
konserwatywnej doktryny. Zupełnie bezzasadnie. Stwierdził On mianowicie, że
liberalizm Kongresu Nowej Prawicy jest sprzeczny z nauczaniem Magisterium
Kościoła Katolickiego, a w szczególności z nauką społeczną Kościoła. Sam też
uważam się za konserwatystę i monarchistę, a moje wnioski są zupełnie inne. Miałbym
tu więc do kol. Radka kilka ważnych
pytań.
Deklarację
Ideową i Program Polityczny KNP znam; dokumenty te są dostępne na internetowej
witrynie KNP. Gdzie można znaleźć dla dokonania porównań treść „społecznej
nauki Kościoła”? Publikacje i wykłady prof. Michała Wojciechowskiego, wybitnego
teologa i wieloletniego Członka Unii Polityki Realnej wyraźnie i jednoznacznie wyrażają
słuszność tego rozumienia pojęcia „liberalizm” jakie emanuje z Deklaracji
Ideowej i Programu Politycznego KNP.
Dla skonkretyzowania problemu
zapytałbym np.:
- Czy z nauczania Kościoła Katolickiego wynika, że władza
państwowa może mnie zmuszać do kupowania polis ubezpieczeniowych?
- Czy z nauczania Kościoła Katolickiego wynika, że muszę
się przed władzą państwową tłumaczyć ile i gdzie zarobiłem?
- Czy z nauczania Kościoła Katolickiego wynika, że nie
wolno mi niczego od nikogo kupić bez odprowadzenia państwu haraczu?
- Czy z nauczania Kościoła Katolickiego wynika, że jedyną
grupa społeczną, której życie jest bezwzględnie chronione są zbrodniarze?
- Czy z nauczania Kościoła Katolickiego wynika, że nauczanie
i wychowanie moich dzieci leży w gestii władz państwowych?
- Czy może z nauczania Kościoła Katolickiego wynika, że
Polska musi być elementem Unii Europejskiej?
- A może któryś z tych postulatów programowych jest
sprzeczny z treścią konserwatywnej doktryny?
Panie Radku! Deklaracja Ideowa
KNP to raptem kilka akapitów. W którym miejscu te parę akapitów jest niezgodne
z Magisterium Kościoła Katolickiego? Absolutnie nie namawiam Pana do powrotu w
szeregi KNP. Sam, jako konserwatysta, bardzo źle znoszę uczestnictwo w tym
całym partyjniactwie. Bądźmy jednak sprawiedliwi: czy dla konserwatystów jest
inna forma legalnego organizowania się do walki o władzę niż właśnie partia
polityczna? A może Pan uważa, że konserwatyści rządzić państwem nie powinni? Może
Pan uważa, że pierwszym obowiązkiem konserwatysty jest niepodejmowanie walki?
Pisze Pan w Swoim uzasadnieniu
m. in.: „…w ugrupowaniu w ogóle, ale w strukturach
młodzieżowych w szczególności, pełno jest indyferentnych religijnie libertarian
i zwykłych moralnych lewaków…” I to jest prawda. Czyżby Pan uważał, że
konserwatysta powinien przewodzić tylko tym, którzy są od niego jeszcze
bardziej konserwatywni? Toż to oznaczać może tylko jedno: najwyższy musi być
najgorszy! Rozumiem Pańskie zniesmaczenie bylejakością partyjnych środowisk,
ale moje wnioski z tego spostrzeżenia są dokładnie odwrotne: tym ludziom
potrzeba przywódców zdecydowanie lepiej ukształtowanych niż oni sami. Gdyby
jeszcze Pan zrejterował, bo liczebna przewaga libertynów i anarchistów nie
pozwalała Panu wyjść poza funkcję ostatniego z ostatnich... Pan się poddał mając
dostępne w zasadzie wszystkie najwyższe funkcje! Czyżby Pan uznał, że bycie
konserwatystą musi oznaczać Zakonnika Białej Flagi?
Doprawdy,
trudno mi Pana zrozumieć. W każdym razie moje rozumienie konserwatywnej
doktryny podpowiada mi konieczność dokonywania dokładnie odwrotnych wyborów. Namawiam
też wszystkich „lepszych”, by zechcieli przestać ustępować „gorszym”. Bylejakość
dzisiejszego świata wynika przecież z kapitulacji elit przed motłochem. Płynąc
biernie z tym prądem epoki musimy się znaleźć w bagnie!
Panie
Radku!
„Żywa
ryba płynie pod prąd.
Żywa
ryba walczy z progami…”!
Oczywiście
rozumiem doskonale, że nie jest zwalczany tylko ten, kto się poddaje bez walki,
ale na pewno ktoś taki nie może się uważać za Sługę Słusznej Sprawy. Mam
nadzieję, że w szeregach KNP jeszcze się tacy znajdą. Poddać się gwałtom to ani
sztuka, ani powód do chwały. Polsce i Polakom na pewno nie gwałt jest
potrzebny, ale zorganizowana obrona przed gwałtem.
Im
słabiej uformowani ludzie tworzą zorganizowane środowisko tym większy obowiązek
przewodzenia spoczywa na konserwatystach. Czy za „lepszych” mogą uważać się ci,
którzy z dumą wywieszają białą flagę?
Jesteśmy
przecież na Westerplatte…