Jeżeli władza najwyższa nie
należy do „większości”, to wydaje nam się, że musimy podlegać nienaruszalnemu
dyktatorowi. Między tymi skrajnościami są jednak przeróżne inne możliwości,
których zupełnie nie dostrzegamy. A szkoda. Żeby tą przestrzeń w ogóle dostrzec
proponuję chwilkę intelektualnej zabawy.
Pokuśmy się mianowicie na
pewien myślowy eksperyment. Zastanówmy się: „co by to było, gdyby…”
Tworzymy oto, na zasadzie
zupełnej dobrowolności, jakąś Osobliwą Społeczność opartą o rządy prawa, a prawo
to mówi, że Członkiem tej Osobliwej Społeczności może być tylko ten, kto
akceptuje Zasady Ustrojowe. Zasady Ustrojowe natomiast (pomijając ich
szczegóły) mówią, że:
1-
władzę
najwyższą dzierży Szef. On ustala strukturę Społeczności i mianuje Najwyższych Funkcjonariuszy
wyznaczając im zakresy kompetencji i zadania do wykonania; nie może tylko jednego
– nie może zmienić Zasad Ustrojowych.
2-
Szefa wyłania się w sposób następujący: każdy
uczestnik Zgromadzenia Powszechnego tajnie zapisuje na kartce nazwisko innego
uczestnika, któremu powierzyłby – gdyby mógł - funkcję Szefa. Wylosowany
uczestnik odkrywa swoją kartkę i funkcja Szefa trafia do zapisanej tam osoby,
która to może tę funkcję podjąć lub otworzyć własną kartkę i przekazać osobie
tam zapisanej, która może uczynić to samo, etc, etc,….
3-
Szef pełni swą funkcję do następnego
Zgromadzenia Powszechnego, które może zwołać w dowolnym terminie – nie później
jednak niż….
Czy wybory były równe? Były!
Czy były powszechne? Były!
Czy były bezpośrednie? Były!
Czy były tajne? Były!
A jednak do głosu doszło coś,
co w znanej nam demokracji zawsze pozostaje za drzwiami: Sumienie! Przecież
każdy, kto zostanie Szefem będzie wiedział kto mu tę funkcję powierzył (a
wszyscy pozostali będą wiedzieli do kogo mają kierować pretensje, że Szef jest
nie najlepszy). I na pewno tym kimś nie będzie „większość”! Żadna „większość” sumienia
nie ma. Tylko człowiek ma ręce i
nogi, oczy i uszy,… ale też rozum i serce, zaś każda „większość” składa się tylko
i wyłącznie z członków.
W rzuconym tu przykładzie przedstawiciele
dowolnie zdefiniowanej większości będą mieli tą większość tam gdzie jest jej miejsce
oczywiste i naturalne, czyli… gdzieś. A to już tworzyłoby mocno odmienną
rzeczywistość ustrojową. Dobra to by ona jeszcze nie była, ale już nie taka całkiem
głupia.
A – tak miedzy nami mówiąc – my
ciągle chcemy rywalizować o względy Jej Wysokości „Większości”.
A na gilotynę z nią!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz