piątek, 4 stycznia 2013

NIEDEMOKRACJA



Jeżeli władza najwyższa nie należy do „większości”, to wydaje nam się, że musimy podlegać nienaruszalnemu dyktatorowi. Między tymi skrajnościami są jednak przeróżne inne możliwości, których zupełnie nie dostrzegamy. A szkoda. Żeby tą przestrzeń w ogóle dostrzec proponuję chwilkę intelektualnej zabawy.
Pokuśmy się mianowicie na pewien myślowy eksperyment. Zastanówmy się: „co by to było, gdyby…”

Tworzymy oto, na zasadzie zupełnej dobrowolności, jakąś Osobliwą Społeczność opartą o rządy prawa, a prawo to mówi, że Członkiem tej Osobliwej Społeczności może być tylko ten, kto akceptuje Zasady Ustrojowe. Zasady Ustrojowe natomiast (pomijając ich szczegóły) mówią, że:
1-    władzę najwyższą dzierży Szef. On ustala strukturę Społeczności i mianuje Najwyższych Funkcjonariuszy wyznaczając im zakresy kompetencji i zadania do wykonania; nie może tylko jednego – nie może zmienić Zasad Ustrojowych.
2-   Szefa wyłania się w sposób następujący: każdy uczestnik Zgromadzenia Powszechnego tajnie zapisuje na kartce nazwisko innego uczestnika, któremu powierzyłby – gdyby mógł - funkcję Szefa. Wylosowany uczestnik odkrywa swoją kartkę i funkcja Szefa trafia do zapisanej tam osoby, która to może tę funkcję podjąć lub otworzyć własną kartkę i przekazać osobie tam zapisanej, która może uczynić to samo, etc, etc,….
3-   Szef pełni swą funkcję do następnego Zgromadzenia Powszechnego, które może zwołać w dowolnym terminie – nie później jednak niż….

Czy wybory były równe? Były!
Czy były powszechne? Były!
Czy były bezpośrednie? Były!
Czy były tajne? Były!
A jednak do głosu doszło coś, co w znanej nam demokracji zawsze pozostaje za drzwiami: Sumienie! Przecież każdy, kto zostanie Szefem będzie wiedział kto mu tę funkcję powierzył (a wszyscy pozostali będą wiedzieli do kogo mają kierować pretensje, że Szef jest nie najlepszy). I na pewno tym kimś nie będzie „większość”! Żadna „większość” sumienia nie ma. Tylko człowiek ma ręce i nogi, oczy i uszy,… ale też rozum i serce, zaś każda „większość” składa się tylko i wyłącznie z członków.
W rzuconym tu przykładzie przedstawiciele dowolnie zdefiniowanej większości będą mieli tą większość tam gdzie jest jej miejsce oczywiste i naturalne, czyli… gdzieś. A to już tworzyłoby mocno odmienną rzeczywistość ustrojową. Dobra to by ona jeszcze nie była, ale już nie taka całkiem głupia.
A – tak miedzy nami mówiąc – my ciągle chcemy rywalizować o względy Jej Wysokości „Większości”.
A na gilotynę z nią!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz